Wkrótce wszyscy oprócz Nialla opuścili moją salę szpitalną. Blondynek upierał się że chce mi jeszcze dotrzymać towarzystwa. Rozmawiałam z nim i żartowałam jednak po chwili ogarnęło mnie całkowite zmęczenie. Przyłożyłam głowę do poduszki i zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia. Akurat jakaś pielęgniarka majstrowała przy kroplówce do której byłam podłączona.
- Przepraszam która godzina? - Zapytałam.
- 8 rano aniołku. Masz cudownego chłopaka, siedział tu przez całą noc i patrzył na ciebie. - Powiedziała wskazując na Nialla który spał w fotelu. - Zaproponowałam mu by poszedł spać ale on nie chciał i tylko siedział koło ciebie. - Spojrzałam ze zdumieniem na Niallera.
- To nie mój chłopak. - Zaczerwieniłam się.
- Och przepraszam. - Odparła pielęgniarka i pozostawiła mnie samą, nie licząc śpiącego blondynka. Leżałam gapiąc się na Nialla i myśląc dlaczego nie poszedł do domu. Nagle blondyn zaczął się przebudzać. Po chwili otworzył oczy, przeciągnął się i dopiero wtedy zdał sobie sprawę że na niego patrzę.
- Cześć. - Powiedział.
- Cześć. - Odparłam. - Niall po cholerę siedziałeś tu całą noc? Dlaczego nie poszedłeś do domu?
- Ponieważ nie chciałam byś była sama.
- No bez przesady. Powinieneś był pójść do siebie i spać w normalnych warunkach.
- A jakby cię znów porwali?
Już chciałam coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do sali na której leżałam weszło dwóch policjantów. Niall zwolnił dla jednego z nich krzesło na którym siedział i sam stanął w kącie.
- Dzień dobry Jenny. Zostaliśmy powiadomieni że już się obudziłaś. Jesteśmy tu po to byś nam dokładnie powiedziała co zdarzyło się gdy zostałaś porwana. Pomoże nam to w skazaniu tych dwóch ludzi. Więc zaczęłam wszystko szczegółowo opowiadać. Gdy doszłam do momentu jak Rebeca dzwoniła do Zayna wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, a po policzkach poleciały łzy. Niall podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę, nie wyrwałam się, przeciwnie splotłam mocno jego palce z moimi.
- Spokojnie, spokojnie. Może chwila przerwy dobrze Ci zrobi? - Powiedział policjant. Poprosił o coś swojego asystenta po hiszpańsku. Asystent wyszedł, a po chwili wrócił ze szklanką wody, którą bez słowa mi podał. Wypiłam łyka wody, po czym kontynuowałam moją opowieść, tym razem bez żadnych przerw dochodząc do jej końca, jednak przez cały czas trzymałam za rękę Nialla. Gdy skończyłam policjant zadał jeszcze kilka pytań, coś zapisał, podziękował i wyszedł razem z towarzyszącym mu mężczyzną. Opadłam z głośnym odetchnięciem na poduszki, tym samym wyjmując moją rękę z uścisku Nialla. Chłopak opadł na krzesło które dopiero co zajmował policjant. Kątem oka zauważyłam że się mi przygląda. Po chwili tę niezręczną ciszę przerwało wejście pielęgniarki. Podeszła do mnie i zaczęła mi badać puls, oraz ciśnienie. Poprosiła mnie także o zdjęcie bluzki, bo chciała sprawdzić moje żebra.
- To ja yyy... poczekam na zewnątrz. - Powiedział Niall, byłam mu wdzięczna że to nie ja muszę wyganiać go z salki. Pielęgniarka poobmacywała mi żebra, oraz moją nogę, po czym stwierdziła że ie licząc złamanej ręki i kilku siniaków jestem okazem zdrowia i jeszcze dziś będę mogła wyjść ze szpitala. Po jej wyjściu od razu wszedł Niall, a ja szczęśliwa pochwyciłam za telefon by zadzwonić do rodziców, jednak blondyn mnie powstrzymał.
- Poczekaj, nie dzwoń, ja cię zawiozę, zrobimy im niespodziankę. - Uznałam że to nawet niezły pomysł. Nialler pomógł mi się spakować i zaczekał aż ze szpitalnej piżamy przebiorę się w normalne ciuchy. Po chwili siedzieliśmy w jego aucie. Po kilku minutach zajechaliśmy pod hotel w którym się zatrzymaliśmy na czas ich koncertu. W holu powitali nas Lou i Paul wypytując czy wszystko ze mną w porządku. Gdy już udało nam się ich pozbyć, wpakowaliśmy się do windy i Niall nacisnął na guzik oznaczający 3 piętro. Gdy winda się zatrzymała, a drzwi otworzyły poszłam za blondynkiem do pokoju 456. Otworzyła nam drzwi moja najstarsza siostra z cichym okrzykiem Jenny! Po chwili byłam już przytulana przez całą rodzinę. Dopiero po kilku minutach zdałam sobie sprawę że Niall poszedł.
- Zayn jaki pokój ma Niall?
- A co już się stęskniłaś?
- Nie wygłupiaj się tylko podaj mi numer.
- 319. - Nie czekałam już na nic tylko pobiegłam korytarzem pod wskazany numer. Nagle przystopowałam i pomyślałam: po co ja tam tak biegnę? Może Zayn ma racje i za wszelką cenę chce zobaczyć blondynka? Ale dlaczego i po co? Jednak zauważyłam że od 319 dzielą mnie tylko dwie pary drzwi.
Pokonałam tą odległość dwoma skokami i zapukałam do drzwi Niallera. Otworzył mi prawie od razu.
- Przyszłam Ci podziękować za to że przywiozłeś mnie do hotelu i byłeś w szpitalu przy mnie całą noc.
- Nie ma o czym mówić Jenny, drobiazg.
- Naprawdę bardzo ci dziękuję. - To mówiąc pocałowałam blondynka w policzek, obróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju.
One Direction best story ever
poniedziałek, 17 lutego 2014
sobota, 15 lutego 2014
Rozdział 10 - Odnaleziona
Gdy myślałam że już nastąpi najgorsze i Rebeca naciśnie na spust usłyszałam głos:
- Połóż broń na podłodze i wstań z rękami założonymi za głowę. To samo się ciebie tyczy. - Powiedział mężczyzna do Vectora. Był to policjant o tubalnym głosie, za którym stało 3 kolejnych,każdy trzymał pistolet i wszyscy mierzyli w porywaczy. A więc uratowana, najgorsze już za mną. Rebeca i Vector posłuchali policjantów, zabrano im broń, skuto kajdankami i wyprowadzono. Dopiero wtedy podszedł do mnie policjant który wcześniej przemówił.
- Nic Ci nie jest?
- W porządku, ale moja noga... - i wskazałam na nogę na którą upadłam gdy popchnęła mnie Rebeca. Widniała na niej sporych rozmiarów rana. - Boję się że nie mogę wstać.
- Poczekaj pomogę Ci. - Powiedział policjant, po czym przywołał do siebie jeszcze drugiego. Powiedział mu coś po hiszpańsku, po czym w dwójkę pomogli mi się podźwignąć na obie nogi. Prawa bardzo mnie bolała i zauważyłam że bardzo krwawi. Policjant objął mnie w pasie i kazał sobie rękę zarzucić przez ramię. Z taką pomocą szłam powoli przez łąkę, którą jeszcze niedawno uciekałam z porywaczami. Szliśmy tak trochę, aż doszliśmy do jakiejś drogi gdzie zaparkowane były 4 radiowozy, oraz jakaś duża niebieska terenówka, a o tą terenówkę oparty stał:
- Zayn! - Wrzasnęłam. Chciałam się wyrwać, biec do niego, ale boląca noga, skutecznie mi to udaremniła. Za to on przybiegł do mnie chwycił mnie za biodra, podniósł do góry i kilka razy obrócił w powietrzu. Zauważyłam łzy w jego oczach, a po chwili także napłynęły do moich. Bez słowa się przytuliliśmy. Gdy się od niego oderwałam, zauważyłam że koło mnie stoi mama, tata i wszystkie trzy siostry. Także mnie przytulili i po chwili wszyscy płakaliśmy. Nagle podeszła do mnie jeszcze jedna osoba ze łzami w oczach. Niall stał ze spuszczoną głową. Nagle zalał się łzami i ukrył twarz w dłoniach. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jenny jak ja mogłem na to pozwolić?! Jestem idiotą! Przepraszam!
- Niall o czym ty mówisz, przecież to wcale nie była twoja wina?
- Powinienem był być przy tobie!
- A jakby tobie coś zrobili, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Ej no nie płacz. Było minęło, nie ma już tego co rozpamiętywać. Najważniejsze że już wszystko dobrze. - Nagle na drogę zajechała karetka.
- Zadzwoniłem po nią, powinni cię jak najszybciej zbadać. - Powiedział główny policjant podchodząc do nas. - Czy ktoś z dorosłych mógłby z nią pojechać. Od razu za mną do karetki poszła moja mama. Przez całą drogę trzymała mnie za rękę, a lekarze zadawali mi różne pytania. Przyjrzeli się mojej nodze, ręce i żebrom. Gdy dojechaliśmy do szpitala, przyprowadzono dla mnie wózek inwalidzki, po czym zostałam zawieziona na natychmiastowy rentgen. Prześwietlili mi rękę, nogę i żebra. Okazało się że mam stłuczoną nogę w kostce, żebra są w porządku, ale mam pęknięty nadgarstek. Założono mi gips i kazano zostać w szpitalu przez trzy dni na obserwacje. Rodzice pojechali po ubrania dla mnie, w tym czasie przyszli odwiedzić mnie Harry, Louis i Liam. Wyściskali mnie ostrożnie ze względu na rękę w gipsie. Opowiedzieli mi co się działo po tym jak zostałam porwana. Niall odchodził od zmysłów, od razu do nich zadzwonił i powiedział co się stało. Zayn zawiadomił policję i pojechał do Nialla. Gdy wrócili Zayn płakał i był zły na Nialla. Blondyn przestał jeść, był załamany. Gdy skończyli całą opowieść, weszli właśnie mój brat i Nialler. Zayn wręczył mi moją komórkę mówiąc że została znaleziona przy porywaczach. Po chwili zadzwoniła do mnie Perry i gadała przez pół godziny o tym jak się o mnie martwiła. Później wparowały moje siostry i zarzucały mnie opowieściami. Wreszcie wieczorem wszyscy mi dali spokój i mogłam w końcu
spokojnie zasnąć. Rano gdy tylko się obudziłam zobaczyłam nad sobą głowę Nialla.
- Jezu Niall! - Krzyknęłam.
- Nie krzycz księżniczko, nie którzy tu jeszcze śpią.
- No ja też bym chciała. - Odparłam.
- Czyli nie cieszą cię moje odwiedziny? - Zapytał i zrobił smutną minkę. Chciał już odejść, ale chwyciłam go za rękę.
- Nie no cieszą, cieszą. Zostań i tak już nie zasnę. - Ucieszył się i usiadł na krześle na przeciwko mnie.
- Przyniosłem gitarę. - Poinformował.
- Super zagraj coś.
- No ok. - Uśmiechnął się do mnie. Wyjął gitarę z pokrowca, sprawdził czy jest nastrojona i zaczął grać. Najpierw jakieś swoje melodie, a później piosenki jego zespołu. Zaczęłam razem z nim śpiewać, bo znałam je na pamięć. Śpiewaliśmy tak godzinę, aż w końcu przyszła jakaś pielęgniarka i poprosiła czy możemy zachowywać się ciszej. Niall odłożył gitarę i powiedział:
- Jenny ty masz całkiem ładny głos.
- Jasne. - Zaśmiałam się ironicznie.
- Mówię na poważnie, naprawdę mi się podobało jak śpiewałaś. - Uśmiechnęłam się tylko do niego. Blondynek tym czasem podszedł do okna i odsunął firany wpuszczając dużo naturalnego światła.
- Jenny chodź szybko, powinnaś to zobaczyć.
- O co chodzi?
- Nie powiem, chodź tu i sama zobacz. - Podeszłam do okna przez które spoglądał blondynek. Widok jaki z niego zobaczyłam sprawił że łzy naleciały mi do oczu. Stał tam cały tłum fanek z różnymi plakatami o treści np. Jenny wracaj do zdrowia!!! ;Jesteśmy z tobą Jenny!!! ;Kochamy cię! Gdy dziewczyny nas zobaczyły zaczęły krzyczeć. Niall tym czasem mocował się z zasuwką od okna, w końcu mu się udało i otworzył je na całą szerokość. Wychyliłam się przez nie machając do dziewczyn. Przytknęłam palec do ust, pokazując im w ten sposób żeby na chwilkę się uciszyły. Gdy tak zrobiły powiedziałam głośno by mnie usłyszały:
- Dziękuję wam, dziękuje jesteście kochane. Dziękuję za wsparcie i za to że wam się chciało tu stać. - Dziewczyny gdy tylko umilkłam zaczęły przeraźliwie krzyczeć. Zamknęłam okno i jeszcze długo przy nim stałam i im machałam. Po południu przyszła mnie odwiedzić reszta chłopaków i rodzice.
- Kochanie jeśli chcesz możemy cię zabrać jak tylko wyjdziesz ze szpitala do domu. - Powiedział mój tata. - Nie musisz jechać dalej w trasę koncertową z chłopakami. W sumie powinnaś odpocząć.
- Ale ja chciałabym jechać dalej z chłopakami. - Odparłam. - Ale zaraz co z waszymi koncertami? Przecież dawno powinniście być gdzie indziej.
- No wiesz trochę udało nam się to przesunąć. - Powiedział Louis.
- Zaraz przesunęliście koncerty ze względu na mnie? I nadal zwlekacie? Musicie jechać i to teraz, zaraz.
- Spokojnie, spokojnie. Przecież musimy zaczekać na ciebie. - Powiedział Zayn.
- Wobec tego ja z wami nie jadę.
- Wobec tego my w ogóle nie jedziemy. - Odparł Niall naśladując mnie.
- Uch jesteście okropni.
- Wiemy. - Odpowiedzieli jednocześnie.
- No dobra powiedziałam jadę dalej z wami w trasę. Mogę prawda? - Wzrok skierowałam na rodziców.
- Jeśli tylko tego chcesz.
- Jasne że chce. - Uśmiechnęłam się i przybiłam piątkę z Zaynem.
- Połóż broń na podłodze i wstań z rękami założonymi za głowę. To samo się ciebie tyczy. - Powiedział mężczyzna do Vectora. Był to policjant o tubalnym głosie, za którym stało 3 kolejnych,każdy trzymał pistolet i wszyscy mierzyli w porywaczy. A więc uratowana, najgorsze już za mną. Rebeca i Vector posłuchali policjantów, zabrano im broń, skuto kajdankami i wyprowadzono. Dopiero wtedy podszedł do mnie policjant który wcześniej przemówił.
- Nic Ci nie jest?
- W porządku, ale moja noga... - i wskazałam na nogę na którą upadłam gdy popchnęła mnie Rebeca. Widniała na niej sporych rozmiarów rana. - Boję się że nie mogę wstać.
- Poczekaj pomogę Ci. - Powiedział policjant, po czym przywołał do siebie jeszcze drugiego. Powiedział mu coś po hiszpańsku, po czym w dwójkę pomogli mi się podźwignąć na obie nogi. Prawa bardzo mnie bolała i zauważyłam że bardzo krwawi. Policjant objął mnie w pasie i kazał sobie rękę zarzucić przez ramię. Z taką pomocą szłam powoli przez łąkę, którą jeszcze niedawno uciekałam z porywaczami. Szliśmy tak trochę, aż doszliśmy do jakiejś drogi gdzie zaparkowane były 4 radiowozy, oraz jakaś duża niebieska terenówka, a o tą terenówkę oparty stał:
- Zayn! - Wrzasnęłam. Chciałam się wyrwać, biec do niego, ale boląca noga, skutecznie mi to udaremniła. Za to on przybiegł do mnie chwycił mnie za biodra, podniósł do góry i kilka razy obrócił w powietrzu. Zauważyłam łzy w jego oczach, a po chwili także napłynęły do moich. Bez słowa się przytuliliśmy. Gdy się od niego oderwałam, zauważyłam że koło mnie stoi mama, tata i wszystkie trzy siostry. Także mnie przytulili i po chwili wszyscy płakaliśmy. Nagle podeszła do mnie jeszcze jedna osoba ze łzami w oczach. Niall stał ze spuszczoną głową. Nagle zalał się łzami i ukrył twarz w dłoniach. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jenny jak ja mogłem na to pozwolić?! Jestem idiotą! Przepraszam!
- Niall o czym ty mówisz, przecież to wcale nie była twoja wina?
- Powinienem był być przy tobie!
- A jakby tobie coś zrobili, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Ej no nie płacz. Było minęło, nie ma już tego co rozpamiętywać. Najważniejsze że już wszystko dobrze. - Nagle na drogę zajechała karetka.
- Zadzwoniłem po nią, powinni cię jak najszybciej zbadać. - Powiedział główny policjant podchodząc do nas. - Czy ktoś z dorosłych mógłby z nią pojechać. Od razu za mną do karetki poszła moja mama. Przez całą drogę trzymała mnie za rękę, a lekarze zadawali mi różne pytania. Przyjrzeli się mojej nodze, ręce i żebrom. Gdy dojechaliśmy do szpitala, przyprowadzono dla mnie wózek inwalidzki, po czym zostałam zawieziona na natychmiastowy rentgen. Prześwietlili mi rękę, nogę i żebra. Okazało się że mam stłuczoną nogę w kostce, żebra są w porządku, ale mam pęknięty nadgarstek. Założono mi gips i kazano zostać w szpitalu przez trzy dni na obserwacje. Rodzice pojechali po ubrania dla mnie, w tym czasie przyszli odwiedzić mnie Harry, Louis i Liam. Wyściskali mnie ostrożnie ze względu na rękę w gipsie. Opowiedzieli mi co się działo po tym jak zostałam porwana. Niall odchodził od zmysłów, od razu do nich zadzwonił i powiedział co się stało. Zayn zawiadomił policję i pojechał do Nialla. Gdy wrócili Zayn płakał i był zły na Nialla. Blondyn przestał jeść, był załamany. Gdy skończyli całą opowieść, weszli właśnie mój brat i Nialler. Zayn wręczył mi moją komórkę mówiąc że została znaleziona przy porywaczach. Po chwili zadzwoniła do mnie Perry i gadała przez pół godziny o tym jak się o mnie martwiła. Później wparowały moje siostry i zarzucały mnie opowieściami. Wreszcie wieczorem wszyscy mi dali spokój i mogłam w końcu
spokojnie zasnąć. Rano gdy tylko się obudziłam zobaczyłam nad sobą głowę Nialla.- Jezu Niall! - Krzyknęłam.
- Nie krzycz księżniczko, nie którzy tu jeszcze śpią.
- No ja też bym chciała. - Odparłam.
- Czyli nie cieszą cię moje odwiedziny? - Zapytał i zrobił smutną minkę. Chciał już odejść, ale chwyciłam go za rękę.
- Nie no cieszą, cieszą. Zostań i tak już nie zasnę. - Ucieszył się i usiadł na krześle na przeciwko mnie.
- Przyniosłem gitarę. - Poinformował.
- Super zagraj coś.
- No ok. - Uśmiechnął się do mnie. Wyjął gitarę z pokrowca, sprawdził czy jest nastrojona i zaczął grać. Najpierw jakieś swoje melodie, a później piosenki jego zespołu. Zaczęłam razem z nim śpiewać, bo znałam je na pamięć. Śpiewaliśmy tak godzinę, aż w końcu przyszła jakaś pielęgniarka i poprosiła czy możemy zachowywać się ciszej. Niall odłożył gitarę i powiedział:
- Jenny ty masz całkiem ładny głos.
- Jasne. - Zaśmiałam się ironicznie.
- Mówię na poważnie, naprawdę mi się podobało jak śpiewałaś. - Uśmiechnęłam się tylko do niego. Blondynek tym czasem podszedł do okna i odsunął firany wpuszczając dużo naturalnego światła.
- Jenny chodź szybko, powinnaś to zobaczyć.
- O co chodzi?
- Nie powiem, chodź tu i sama zobacz. - Podeszłam do okna przez które spoglądał blondynek. Widok jaki z niego zobaczyłam sprawił że łzy naleciały mi do oczu. Stał tam cały tłum fanek z różnymi plakatami o treści np. Jenny wracaj do zdrowia!!! ;Jesteśmy z tobą Jenny!!! ;Kochamy cię! Gdy dziewczyny nas zobaczyły zaczęły krzyczeć. Niall tym czasem mocował się z zasuwką od okna, w końcu mu się udało i otworzył je na całą szerokość. Wychyliłam się przez nie machając do dziewczyn. Przytknęłam palec do ust, pokazując im w ten sposób żeby na chwilkę się uciszyły. Gdy tak zrobiły powiedziałam głośno by mnie usłyszały:
- Dziękuję wam, dziękuje jesteście kochane. Dziękuję za wsparcie i za to że wam się chciało tu stać. - Dziewczyny gdy tylko umilkłam zaczęły przeraźliwie krzyczeć. Zamknęłam okno i jeszcze długo przy nim stałam i im machałam. Po południu przyszła mnie odwiedzić reszta chłopaków i rodzice.
- Kochanie jeśli chcesz możemy cię zabrać jak tylko wyjdziesz ze szpitala do domu. - Powiedział mój tata. - Nie musisz jechać dalej w trasę koncertową z chłopakami. W sumie powinnaś odpocząć.
- Ale ja chciałabym jechać dalej z chłopakami. - Odparłam. - Ale zaraz co z waszymi koncertami? Przecież dawno powinniście być gdzie indziej.
- No wiesz trochę udało nam się to przesunąć. - Powiedział Louis.
- Zaraz przesunęliście koncerty ze względu na mnie? I nadal zwlekacie? Musicie jechać i to teraz, zaraz.
- Spokojnie, spokojnie. Przecież musimy zaczekać na ciebie. - Powiedział Zayn.
- Wobec tego ja z wami nie jadę.
- Wobec tego my w ogóle nie jedziemy. - Odparł Niall naśladując mnie.
- Uch jesteście okropni.
- Wiemy. - Odpowiedzieli jednocześnie.
- No dobra powiedziałam jadę dalej z wami w trasę. Mogę prawda? - Wzrok skierowałam na rodziców.
- Jeśli tylko tego chcesz.
- Jasne że chce. - Uśmiechnęłam się i przybiłam piątkę z Zaynem.
Rozdział 9 - Okup
W popłochu chciałam się gdzieś schować, ale nie było tam nic za czym mogłabym się ukryć. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Vector, spojrzał na mnie, wytrzeszczył oczy i krzyknął:
- Rebeca ona ucieka. - Dłużej nie można było zwlekać, szybko za nim zdążył zareagować, przebiegłam koło mężczyzny, dopadłam uchylonych drzwi i już, już myślałam że mi się uda, gdy poczułam gwałtowne szarpnięcie. To Vector chwycił mnie za ramiona i wciągnął do środka. Zaczęłam wierzgać i się wyrywać skutkiem czego dostałam w twarz. Policzek piekł mnie niemiłosiernie, a Vector zaciągnął mnie do salonu, gdzie stała Rebeca.
- Smarkulo chciałaś uciec, co? - Warknęła na mnie. - Na ciebie trzeba bardzo uważać, ale dobrze się składa, właśnie mieliśmy dzwonić do twojego kochanego braciszka, miło by było jeśli zaszczyciłabyś nas swoją obecnością przy tej rozmowie. To mówiąc wyciągnęła rękę do Vectora który położył jej na niej coś małego i prostokątnego. Dopiero po chwili zrozumiałam że to karta sim. Rebeca włożyła ją do telefonu, uruchomiła, po czym wystukała numer, pewnie miała go z mojej komórki. Po chwili usłyszałam sygnał, po trzecim odebrał mój brat:
- Dzień dobry Zayn Malik z tej strony. - Próbowałam coś krzyknąć, ale Vector stojący za mną zatkał mi ręką usta.
- Pewnie zastanawia cię gdzie jest twoja siostrzyczka. - Powiedziała jadowitym głosem Rebeca.
- Ma pani jakieś informacje o Jenny?! Gdzie ona jest?!
- Tak wiem gdzie ona się znajduje, bo stoi tuż koło mnie.
- Co?! Co pani opowiada?! Gdzie pani jest?!
- O tego to ci na razie nie powiem, za to powiem ci jak odzyskać siostrę. Za chwile smsem dostaniesz numer konta na które masz przelać 200 tys. do najbliższego piątku. Jeśli nie... - w tym momencie skinęła na Vectora który odjął rękę od mojej twarzy i mocno wykręcił mi nadgarstek aż krzyknęłam z bólu. - Twoja siostra ma tak śliczną buźkę, szkoda by było jej coś w nią zrobić. Pamiętaj masz czas do piątku, i nie czekając na odpowiedź rozłączyła się. Wystukała szybko na klawiaturze smsa z numerem konta, po czym wyjęła z telefonu kartę, rzuciła na ziemie i obcasem rozwaliła na kawałki. Potem podeszła do mnie, pociągnęła mnie za włosy do pokoju, wrzuciła do niego oznajmiając że do jutra nie dostanę nic do jedzenia. Zamknęła drzwi na klucz i zeszła na dół. Od teraz moją jedyną rozrywką było siedzenie przy drzwiach i podsłuchiwanie co się dzieje na dole, ponieważ wieczorem Rebeca zabrała także radio. Nazajutrz ponownie zadzwonili do Zayna, tak samo kolejnego dnia i kolejnego z tymi samymi groźbami, na szczęście tym razem nie musiałam "uczestniczyć" w tych rozmowach. Czwartek, dzień przed piątkiem do którego Zayn miał przelać okup, siedziałam na łóżku i patrzyłam przez okno za kratami. Nagle usłyszałam jak na dole ponownie kłócą się Rebeca i Vector, po chwili ktoś wbiegł po schodach i przekręcił klucz w zamku.
- Dalej zbieraj się, wyjeżdżamy stąd. - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła szybko po schodach na dół. Związała mi boleśnie ręce i wyprowadziła z domu do samochodu. Wepchnęła mnie do środka, na miejscu kierowcy siedział Vector, brunetka usiadła na miejscu pasażera i zaczęliśmy jechać. Jechaliśmy jakieś 15 minut, po czym Vector i Rebeca wysiedli z samochodu, krzyknęli na co jeszcze czekam, po czym poznałam że ja także muszę wysiąść. Staliśmy przy jakiejś łące. Okazało się że zostawiamy tu samochód i dalej idziemy pieszo. Szliśmy bardzo długo, zaczęły mnie boleć nogi, a dodatkowo cały czas byłam popychana przez Vectora lub Rebecę. Gdy zostałam z tyłu, wpadł mi do głowy jeden pomysł, pamiętałam jak " W Pustyni i w puszczy", w opowieści Staś kazał zrzucać Nel rękawiczki. Postanowiłam zrobić to samo, nie miałam jednak rękawiczek, bo był środek lata, jednak szybko ściągnęłam jeden z moich sandałków i rzuciłam za siebie. Po kilku kolejnych kilometrach zrobiłam to samo z drugim. Na szczęście nikt z porywaczy się nie połapał że nie mam butów na nogach. W końcu po wielu godzinach drogi doszliśmy do jakiejś ruiny. Było to coś co kiedyś było pewnie dosyć dużym domem ale teraz wyglądało okropnie. Dachu prawie wcale nie było, a w miejscach w których występował wyglądał jakby miał się zawalić. W ścianach były dziury, a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny i alkoholu. Weszliśmy do środka. Na podłodze walało się pełno butelek, szkła, różnych papierków i kartonów. Uważnie stąpałam bo byłam przecież na bosaka a nie chciałam sobie rozciąć stopy. Usiadłam w kącie i czekałam na rozwój wypadków. Rebeca tym czasem krzątała się wywalając szkło, a Vector stał przy wyjściu i rozglądał się uważnie na wszystkie strony. Po chwili wrócił tam gdzie ja siedziałam i oparł się o ścianę. Nagle Rebeca zauważyła moje bose stopy.
- Ty gdzie masz buty?
- Zostawiłam w domu. - Odparłam przełykając głośno ślinę.
- Nie kłam, widziałam że w nich wychodziłaś! - Na to już nic nie odpowiedziałam. - Ty głupia babo! Zrzuciłaś je po drodze?! - Nagle zwróciła się do Vectora. - To był twój pomysł by ją porwać! Ty nie rozwaliłeś tej karty sim przez co musieliśmy się przenieść tutaj, choć tak dobrze nam szło! Ty jej miałeś pilnować, a teraz znów jesteśmy zagrożeni! - Uderzyła go z całej siły w nos i od razu poleciało pełno krwi. Krzyknęłam. - Ale ja wiem jak łatwo ten problem rozwiązać! - Wyjęła pistolet i zaczęła skierowała na Vectora.
- Zostaw go, to nie jego wina! - Krzyknęłam wstając.
- Zamknij się głupia, tobą zajmę się później! - To mówiąc Rebeca wymierzyła mi silnego kopniaka w żebra aż zatoczyłam się na ścianę i upadłam. Wykorzystał to Vector i spróbował wyrwać Rebece pistolet, jednak ona okazała się silniejsza. Jednym ruchem położyła go na podłogę i przycisnęła pistolet do jego głowy. Sama nie wiem kiedy zaczęłam przeraźliwie krzyczeć.
- Rebeca ona ucieka. - Dłużej nie można było zwlekać, szybko za nim zdążył zareagować, przebiegłam koło mężczyzny, dopadłam uchylonych drzwi i już, już myślałam że mi się uda, gdy poczułam gwałtowne szarpnięcie. To Vector chwycił mnie za ramiona i wciągnął do środka. Zaczęłam wierzgać i się wyrywać skutkiem czego dostałam w twarz. Policzek piekł mnie niemiłosiernie, a Vector zaciągnął mnie do salonu, gdzie stała Rebeca.
- Smarkulo chciałaś uciec, co? - Warknęła na mnie. - Na ciebie trzeba bardzo uważać, ale dobrze się składa, właśnie mieliśmy dzwonić do twojego kochanego braciszka, miło by było jeśli zaszczyciłabyś nas swoją obecnością przy tej rozmowie. To mówiąc wyciągnęła rękę do Vectora który położył jej na niej coś małego i prostokątnego. Dopiero po chwili zrozumiałam że to karta sim. Rebeca włożyła ją do telefonu, uruchomiła, po czym wystukała numer, pewnie miała go z mojej komórki. Po chwili usłyszałam sygnał, po trzecim odebrał mój brat:
- Dzień dobry Zayn Malik z tej strony. - Próbowałam coś krzyknąć, ale Vector stojący za mną zatkał mi ręką usta.
- Pewnie zastanawia cię gdzie jest twoja siostrzyczka. - Powiedziała jadowitym głosem Rebeca.
- Ma pani jakieś informacje o Jenny?! Gdzie ona jest?!
- Tak wiem gdzie ona się znajduje, bo stoi tuż koło mnie.
- Co?! Co pani opowiada?! Gdzie pani jest?!
- O tego to ci na razie nie powiem, za to powiem ci jak odzyskać siostrę. Za chwile smsem dostaniesz numer konta na które masz przelać 200 tys. do najbliższego piątku. Jeśli nie... - w tym momencie skinęła na Vectora który odjął rękę od mojej twarzy i mocno wykręcił mi nadgarstek aż krzyknęłam z bólu. - Twoja siostra ma tak śliczną buźkę, szkoda by było jej coś w nią zrobić. Pamiętaj masz czas do piątku, i nie czekając na odpowiedź rozłączyła się. Wystukała szybko na klawiaturze smsa z numerem konta, po czym wyjęła z telefonu kartę, rzuciła na ziemie i obcasem rozwaliła na kawałki. Potem podeszła do mnie, pociągnęła mnie za włosy do pokoju, wrzuciła do niego oznajmiając że do jutra nie dostanę nic do jedzenia. Zamknęła drzwi na klucz i zeszła na dół. Od teraz moją jedyną rozrywką było siedzenie przy drzwiach i podsłuchiwanie co się dzieje na dole, ponieważ wieczorem Rebeca zabrała także radio. Nazajutrz ponownie zadzwonili do Zayna, tak samo kolejnego dnia i kolejnego z tymi samymi groźbami, na szczęście tym razem nie musiałam "uczestniczyć" w tych rozmowach. Czwartek, dzień przed piątkiem do którego Zayn miał przelać okup, siedziałam na łóżku i patrzyłam przez okno za kratami. Nagle usłyszałam jak na dole ponownie kłócą się Rebeca i Vector, po chwili ktoś wbiegł po schodach i przekręcił klucz w zamku.
- Dalej zbieraj się, wyjeżdżamy stąd. - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła szybko po schodach na dół. Związała mi boleśnie ręce i wyprowadziła z domu do samochodu. Wepchnęła mnie do środka, na miejscu kierowcy siedział Vector, brunetka usiadła na miejscu pasażera i zaczęliśmy jechać. Jechaliśmy jakieś 15 minut, po czym Vector i Rebeca wysiedli z samochodu, krzyknęli na co jeszcze czekam, po czym poznałam że ja także muszę wysiąść. Staliśmy przy jakiejś łące. Okazało się że zostawiamy tu samochód i dalej idziemy pieszo. Szliśmy bardzo długo, zaczęły mnie boleć nogi, a dodatkowo cały czas byłam popychana przez Vectora lub Rebecę. Gdy zostałam z tyłu, wpadł mi do głowy jeden pomysł, pamiętałam jak " W Pustyni i w puszczy", w opowieści Staś kazał zrzucać Nel rękawiczki. Postanowiłam zrobić to samo, nie miałam jednak rękawiczek, bo był środek lata, jednak szybko ściągnęłam jeden z moich sandałków i rzuciłam za siebie. Po kilku kolejnych kilometrach zrobiłam to samo z drugim. Na szczęście nikt z porywaczy się nie połapał że nie mam butów na nogach. W końcu po wielu godzinach drogi doszliśmy do jakiejś ruiny. Było to coś co kiedyś było pewnie dosyć dużym domem ale teraz wyglądało okropnie. Dachu prawie wcale nie było, a w miejscach w których występował wyglądał jakby miał się zawalić. W ścianach były dziury, a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny i alkoholu. Weszliśmy do środka. Na podłodze walało się pełno butelek, szkła, różnych papierków i kartonów. Uważnie stąpałam bo byłam przecież na bosaka a nie chciałam sobie rozciąć stopy. Usiadłam w kącie i czekałam na rozwój wypadków. Rebeca tym czasem krzątała się wywalając szkło, a Vector stał przy wyjściu i rozglądał się uważnie na wszystkie strony. Po chwili wrócił tam gdzie ja siedziałam i oparł się o ścianę. Nagle Rebeca zauważyła moje bose stopy.
- Ty gdzie masz buty?
- Zostawiłam w domu. - Odparłam przełykając głośno ślinę.
- Nie kłam, widziałam że w nich wychodziłaś! - Na to już nic nie odpowiedziałam. - Ty głupia babo! Zrzuciłaś je po drodze?! - Nagle zwróciła się do Vectora. - To był twój pomysł by ją porwać! Ty nie rozwaliłeś tej karty sim przez co musieliśmy się przenieść tutaj, choć tak dobrze nam szło! Ty jej miałeś pilnować, a teraz znów jesteśmy zagrożeni! - Uderzyła go z całej siły w nos i od razu poleciało pełno krwi. Krzyknęłam. - Ale ja wiem jak łatwo ten problem rozwiązać! - Wyjęła pistolet i zaczęła skierowała na Vectora.
- Zostaw go, to nie jego wina! - Krzyknęłam wstając.
- Zamknij się głupia, tobą zajmę się później! - To mówiąc Rebeca wymierzyła mi silnego kopniaka w żebra aż zatoczyłam się na ścianę i upadłam. Wykorzystał to Vector i spróbował wyrwać Rebece pistolet, jednak ona okazała się silniejsza. Jednym ruchem położyła go na podłogę i przycisnęła pistolet do jego głowy. Sama nie wiem kiedy zaczęłam przeraźliwie krzyczeć.
środa, 12 lutego 2014
Rozdział 8 - Porwanie
Poczułam jak czyjeś silne ręce oplatają się wokół moich bioder i unoszą mnie w powietrzu. Próbowałam krzyczeć ale na głowie miałam coś w rodzaju worka i materiał bardzo dobrze tłumił każdy dźwięk. Próbowałam się wyrywać ale ktoś jeszcze mocno mnie chwycił. Po chwili udało mi się jednak ją lub go kopnąć w kostkę. Zawył z bólu, a po tonie zrozumiałam że to mężczyzna, poluzował uścisk ale nie zdążyłam nawet zrobić kroku, bo znów mnie chwycił z jeszcze większą siłą. Wykręcił mi rękę tak że zawyłam z bólu, po czym wykręcił numer i gdzieś zadzwonił. Powiedział coś po hiszpańsku czego nie udało mi się zrozumieć, po czym pochylił się do mnie i tym razem po angielsku warknął:
- Nie wyrywaj się to nie będzie bolało. - Staliśmy tak kilka minut, najwyraźniej na coś czekał, a ja modliłam się w duchu by nas ktoś zauważył. Zaczynało mi się robić gorąco, worek przepuszczał coraz mniej powietrza, zaczęłam się bać że się uduszę. W momencie gdy pomyślałam że tracę przytomność usłyszałam jak koło nas zatrzymuje się samochód. Mężczyzna otworzył drzwi i popchnął mnie na siedzenie. Szybko zerwałam z głowy worek i zaczerpnęłam oddech. Zauważyłam brunetkę siedzącą na przednim siedzeniu, po chwili koło mnie usiadł mężczyzna. Miał on czarne włosy i spory zarost, był silnie zbudowany i wysoki. Zauważyłam że chce znów mi włożyć worek na głowę.
- Proszę nie! Ja się pod nim duszę! - Krzyknęłam. Mężczyzna spojrzał z powątpiewaniem na kobietę.
- Niech będzie. - Odparła. - Ale jeden głupi wybryk, a pożałujesz. - Nie wiem ile jechaliśmy, starałam się zapamiętać wszystkie uliczki w jakie skręcaliśmy, ale po chwili okazało się to zupełnie nie możliwe. W końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś szeregowcem wyglądającym zupełnie normalnie. Kobieta wysiadła, a po chwili także mężczyzna ściskając mnie za ramię. Weszliśmy do domu, po czym zostałam zaprowadzona do jednego z górnych pokoi. Za mną weszła kobieta.
- Od dzisiaj tu mieszkasz, im szybciej twój braciszek nam za ciebie zapłaci, tym szybciej się rozstaniemy, w oknie masz kraty by ci nie przyszło na myśl uciec, zza tamtymi drzwiami jest łazienka. Daj mi swój telefon. - Bez sprzeciwu podałam jej moją komórkę. - I tak ma być, ty jesteś miła dla nas, my postaramy się być tacy sami dla ciebie. - To mówiąc wyszła trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszałam jak przekręca klucz w zamku i schodzi na dół. Rzuciłam się na dwuosobowe łóżko i zaczęłam płakać. Co teraz robi Niall? Czy mnie szuka, powiadomił już chłopaków? Ile będzie musiał za mnie zapłacić? Byłam przerażona, a mój nadgarstek bardzo bolał. Spojrzałam na niego i stwierdziłam że jest bardzo opuchnięty, a także że widnieje na nim odcisk dłoni tego brutala. Położyłam się na łóżku i starałam się wyciszyć i uspokoić. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziły mnie odgłosy kłótni na dole. Po chwili usłyszałam jak ktoś wbiega po schodach, przekręca klucz w zamku. Drzwi otworzyły się z rozmachem i stanęła w nich brunetka.
- JAK MASZ NA IMIĘ I NAZWISKO?! - Wrzasnęła.
- Jenny Malik. - Odparłam szybko.
- SUPER VECTOR CHOCIAŻ OSOBĘ WŁAŚCIWĄ ZŁAPAŁEŚ. - Krzyknęła kobieta. - Z kim byłaś wtedy gdy zostałaś porwana? - Zapytała już spokojniej.
- Z Niallem... Niallem Horanem.
- Tym z zespołu?
- Taak. - Kobieta nic nie odpowiedziała tylko znów mnie zakluczając zeszła na dół. Po chwili jednak powróciła trzymając w rękach miskę którą położyła przede mną bez słowa i wyszła uprzednio znów zamykając na klucz drzwi. Odkryłam że w misce było coś co miało być chyba zupą. Wyglądało jednak jak zwykła woda z kilkoma warzywami. Smakowało jeszcze gorzej niż wyglądało, ale zjadłam całość ponieważ nie wiedziałam ile czasu minie do następnego posiłku. Postanowiłam poszukać różnych możliwości ucieczki. W oknach tak jak raczyła mnie poinformować wcześniej kobieta, były zamontowane kraty. Łazienka okazała się bardzo małym pomieszczeniem z prysznicem, toaletą i umywalką. Pootwierałam wszystkie szuflady w poszukiwaniu czegoś ostrego, lecz nic nie znalazłam. Przeklinałam się w duchu za to że nie mam na głowie dzisiaj żadnej wsuwki bo widziałam kiedyś jak mój kolega wsuwką otworzył zamek w drzwiach. Po namyśle stwierdziłam jednak że nawet nie wiem czy mi by się to udało. W ostatniej otwartej prze ze mnie szufladzie znalazłam małe radio. Podłączyłam je do kontaktu i zaczęłam "skakać" po różnych stacjach. Nagle na jednej usłyszałam:
- Dziewczyna jest średniego wzrostu, szczupła, ma czarne, długie włosy, brązowe oczy. Zaginęła dzisiaj około 13. Ubrana była w krótkie jeansowe spodenki i czerwoną bluzkę z krótkim rękawkiem. Każdy kto ją widział proszony jest o kontakt z policją. - Po chwili ten sam komunikat został podany w języku Hiszpańskim. A więc już mnie szukają. Tego samego dnia taki sam komunikat został ogłoszony 3 razy. Tym razem udało się mi usłyszeć go w całości, gdzie zostało podane moje imię i nazwisko, oraz wiek. Leżałam na łóżku i myślałam. Ile jeszcze tu zostanę? Czy na pewno po otrzymaniu okupu porywacze zostawią mnie w spokoju i pozwolą wrócić do Zayna i reszty? Znów zaczęłam płakać, a wkrótce potem zasnęłam. Gdy rano się obudziłam brunetka weszła właśnie do pokoju i przyniosła mi chleb z masłem. Nagle na dole zaczął się wydzierać pytając o coś Vector.
- Nie krzycz, już do ciebie idę. - Powiedziała kobieta i wyszła zamykając drzwi. Przeżuwając chleb nagle sobie coś uświadomiłam. Kobieta zamknęła drzwi, ale ich nie zakluczyła. Podeszłam do nich by sprawdzić czy moje przypuszczenia są słuszne. Po cichu nacisnęłam na klamkę, a drzwi z lekkim skrzypieniem uchyliły się. Usłyszałam że kobieta jest gdzieś daleko od schodów i rozmawia przez telefon. Krok po kroku na palcach schodziłam ze schodów. Po jakichś 2 minutach dotarłam do drzwi wejściowych. I gdy już myślałam że zaraz uda mi się uciec, usłyszałam jak ktoś przekręca z drugiej strony klucz.
Sorry że tak długo nie pisałam ale to z powodu złamania ręki. Postaram się teraz jak najszybciej dodać kolejny rozdział. ;)))
- Nie wyrywaj się to nie będzie bolało. - Staliśmy tak kilka minut, najwyraźniej na coś czekał, a ja modliłam się w duchu by nas ktoś zauważył. Zaczynało mi się robić gorąco, worek przepuszczał coraz mniej powietrza, zaczęłam się bać że się uduszę. W momencie gdy pomyślałam że tracę przytomność usłyszałam jak koło nas zatrzymuje się samochód. Mężczyzna otworzył drzwi i popchnął mnie na siedzenie. Szybko zerwałam z głowy worek i zaczerpnęłam oddech. Zauważyłam brunetkę siedzącą na przednim siedzeniu, po chwili koło mnie usiadł mężczyzna. Miał on czarne włosy i spory zarost, był silnie zbudowany i wysoki. Zauważyłam że chce znów mi włożyć worek na głowę.
- Proszę nie! Ja się pod nim duszę! - Krzyknęłam. Mężczyzna spojrzał z powątpiewaniem na kobietę.
- Niech będzie. - Odparła. - Ale jeden głupi wybryk, a pożałujesz. - Nie wiem ile jechaliśmy, starałam się zapamiętać wszystkie uliczki w jakie skręcaliśmy, ale po chwili okazało się to zupełnie nie możliwe. W końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś szeregowcem wyglądającym zupełnie normalnie. Kobieta wysiadła, a po chwili także mężczyzna ściskając mnie za ramię. Weszliśmy do domu, po czym zostałam zaprowadzona do jednego z górnych pokoi. Za mną weszła kobieta.
- Od dzisiaj tu mieszkasz, im szybciej twój braciszek nam za ciebie zapłaci, tym szybciej się rozstaniemy, w oknie masz kraty by ci nie przyszło na myśl uciec, zza tamtymi drzwiami jest łazienka. Daj mi swój telefon. - Bez sprzeciwu podałam jej moją komórkę. - I tak ma być, ty jesteś miła dla nas, my postaramy się być tacy sami dla ciebie. - To mówiąc wyszła trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszałam jak przekręca klucz w zamku i schodzi na dół. Rzuciłam się na dwuosobowe łóżko i zaczęłam płakać. Co teraz robi Niall? Czy mnie szuka, powiadomił już chłopaków? Ile będzie musiał za mnie zapłacić? Byłam przerażona, a mój nadgarstek bardzo bolał. Spojrzałam na niego i stwierdziłam że jest bardzo opuchnięty, a także że widnieje na nim odcisk dłoni tego brutala. Położyłam się na łóżku i starałam się wyciszyć i uspokoić. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziły mnie odgłosy kłótni na dole. Po chwili usłyszałam jak ktoś wbiega po schodach, przekręca klucz w zamku. Drzwi otworzyły się z rozmachem i stanęła w nich brunetka.
- JAK MASZ NA IMIĘ I NAZWISKO?! - Wrzasnęła.
- Jenny Malik. - Odparłam szybko.
- SUPER VECTOR CHOCIAŻ OSOBĘ WŁAŚCIWĄ ZŁAPAŁEŚ. - Krzyknęła kobieta. - Z kim byłaś wtedy gdy zostałaś porwana? - Zapytała już spokojniej.
- Z Niallem... Niallem Horanem.
- Tym z zespołu?
- Taak. - Kobieta nic nie odpowiedziała tylko znów mnie zakluczając zeszła na dół. Po chwili jednak powróciła trzymając w rękach miskę którą położyła przede mną bez słowa i wyszła uprzednio znów zamykając na klucz drzwi. Odkryłam że w misce było coś co miało być chyba zupą. Wyglądało jednak jak zwykła woda z kilkoma warzywami. Smakowało jeszcze gorzej niż wyglądało, ale zjadłam całość ponieważ nie wiedziałam ile czasu minie do następnego posiłku. Postanowiłam poszukać różnych możliwości ucieczki. W oknach tak jak raczyła mnie poinformować wcześniej kobieta, były zamontowane kraty. Łazienka okazała się bardzo małym pomieszczeniem z prysznicem, toaletą i umywalką. Pootwierałam wszystkie szuflady w poszukiwaniu czegoś ostrego, lecz nic nie znalazłam. Przeklinałam się w duchu za to że nie mam na głowie dzisiaj żadnej wsuwki bo widziałam kiedyś jak mój kolega wsuwką otworzył zamek w drzwiach. Po namyśle stwierdziłam jednak że nawet nie wiem czy mi by się to udało. W ostatniej otwartej prze ze mnie szufladzie znalazłam małe radio. Podłączyłam je do kontaktu i zaczęłam "skakać" po różnych stacjach. Nagle na jednej usłyszałam:
- Dziewczyna jest średniego wzrostu, szczupła, ma czarne, długie włosy, brązowe oczy. Zaginęła dzisiaj około 13. Ubrana była w krótkie jeansowe spodenki i czerwoną bluzkę z krótkim rękawkiem. Każdy kto ją widział proszony jest o kontakt z policją. - Po chwili ten sam komunikat został podany w języku Hiszpańskim. A więc już mnie szukają. Tego samego dnia taki sam komunikat został ogłoszony 3 razy. Tym razem udało się mi usłyszeć go w całości, gdzie zostało podane moje imię i nazwisko, oraz wiek. Leżałam na łóżku i myślałam. Ile jeszcze tu zostanę? Czy na pewno po otrzymaniu okupu porywacze zostawią mnie w spokoju i pozwolą wrócić do Zayna i reszty? Znów zaczęłam płakać, a wkrótce potem zasnęłam. Gdy rano się obudziłam brunetka weszła właśnie do pokoju i przyniosła mi chleb z masłem. Nagle na dole zaczął się wydzierać pytając o coś Vector.
- Nie krzycz, już do ciebie idę. - Powiedziała kobieta i wyszła zamykając drzwi. Przeżuwając chleb nagle sobie coś uświadomiłam. Kobieta zamknęła drzwi, ale ich nie zakluczyła. Podeszłam do nich by sprawdzić czy moje przypuszczenia są słuszne. Po cichu nacisnęłam na klamkę, a drzwi z lekkim skrzypieniem uchyliły się. Usłyszałam że kobieta jest gdzieś daleko od schodów i rozmawia przez telefon. Krok po kroku na palcach schodziłam ze schodów. Po jakichś 2 minutach dotarłam do drzwi wejściowych. I gdy już myślałam że zaraz uda mi się uciec, usłyszałam jak ktoś przekręca z drugiej strony klucz.
Sorry że tak długo nie pisałam ale to z powodu złamania ręki. Postaram się teraz jak najszybciej dodać kolejny rozdział. ;)))
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

