- Ten samolot był jakoś ostatnio sprawdzany? Wszystko z nim w porządku. - Spojrzała na mnie jak na niepełnosprawną umysłowo, po czym zaśmiała się i odeszła.
- Jenny nie panikuj i siadaj. - Powiedział Liam. Miał racje nie potrzebnie panikowałam, zaczęłam się rozglądać za wolnym miejscem. Jedyne wolne było koło Nialla. Blondyn wystawił do mnie dwa kciuki, wiedziałam że stara się mnie pocieszyć. Zajęłam miejsce koło niego, nałożyłam na uszy słuchawki i już po chwili uspokajałam się słuchając Michaela Buble.- Co słuchasz? - Blondyn zdjął mi z głowy słuchawki i założył na własną po chwili zaczął nucić w takt muzyki.
- Ejjjj. - Powiedziałam i jednym ruchem odebrałam mu moje słuchawki.
- Wiesz że to mój ulubiony wykonawca? - Zapytał.
- Suuper. - Odparłam. - Opowiesz mi o swojej fascynacji nim kiedy indziej. Poważnie Niall chcę się wyciszyć przed startem.
- Spoko, nie ma sprawy, mam nadzieję że zemdlejesz , będę miał okazję by zrobić Ci usta-usta.
- Jasne. - Podsumowałam ironicznie i ponownie zamknęłam oczy nakładając słuchawki. Po chwili wibracje samolotu uzmysłowiły mnie że szykujemy się do startu. Wbiłam paznokcie w ramiona fotela. Po chwili samolot rozpędził się, koła oderwały się od ziemi i już szybowaliśmy w powietrzu. Gdy już upewniłam się że znajdujemy się na dobrej wysokości i kadłub samolotu się wyrównał do pozycji poziomej, zdjęłam słuchawki i otworzyłam oczy. Lou, Hazza i Zayn byli pochłonięci grą w karty, a Liam czytał książkę. Szturchnęłam go lekko w ramię.
- Tak? - Zapytał nie odrywając oczu od lektury.
- Liam gdzie jest Niall?
- Pewnie poszedł poszukać czegoś do jedzenia. - Odparł wciąż z nosem w książce. - Po pięciu minutach wrócił blondyn z paczką chipsów, dwoma butelkami coli, puszką orzeszków solonych i marsem.Rzucił chłopakom grającym w karty paczkę chipsów wywołując tym rozradowany okrzyk, Liamowi wsunął do ręki marsa, Liam skwitował to tylko mruknięciem dzięki, po czym usiadł koło mnie.
- Colę? - Zapytał przysuwając do mnie rękę w której trzymał butelkę coca-coli.
- Z chęcią, dzieki, bardzo suszy mnie w gardle. - Przyjęłam od niego napój. Blondyn wypił trochę swojej coli po czym otworzył chipsy.
- Chipsa? - Zapytał przystawiając do mnie tym razem paczkę. Wzięłam kilka i zaczęłam zajadać. Po chwili chciałam się poczęstować jeszcze kilkoma jednak spojrzałam na Nialla i zdałam sobie sprawę że pochłonął całą paczkę. Uśmiechnęłam się do siebie. Też bym tak chciała jeść ile chce a przy tym być tak chudą. Zauważył że się na niego gapię i uśmiechnął się a ja szybko odwróciłam wzrok. Nie wiem jak przebiegła reszta lotu, bo zasnęłam i obudziłam się tuż po lądowaniu. Oczywiście powitały nas fanki, a raczej nie nas tylko chłopaków. Po podpisywali autografy, posłali kilka całusów w stronę dziewcząt i poszliśmy dalej. Wieczorem siedząc w hotelu zaczęłam się nudzić. Chłopacy byli na próbie, Lou wyszła z Lux, a ja kompletnie nie miałam pomysłu co ze sobą zrobić. Patrząc przez okno swojego pokoju zauważyłam że na przeciwko naszego hotelu znajduje się mały sklepik. Naszła mnie pewna myśl więc założyłam ciemne okulary, czapkę i zeszłam na dół. Przeszłam szybko przez ulicę i weszłam do sklepu. Był mały i pachniał różami, za ladą siedziała jakaś staruszka i czytała książkę chichocząc raz po raz jak mała dziewczynka. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu, zastanowiłam się co takiego czyta. Podeszłam do jednej z półek na których leżały zeszyty. Był dość ograniczony wybór ale udało mi się znaleźć idealny. Czarny z zabawnym
napisem taki jakiego potrzebowałam. Wzięłam go do ręki i pomaszerowałam do kasy. Staruszka nadal siedziała z nosem utkwionym w książce. Dopiero gdy chrząknęłam podniosła głowę i uśmiechnęła się wstając. Odłożyła książkę okładką do góry przez co bez problemu mogłam odczytać tytuł - "Zmierzch". Uśmiechnęłam się do siebie, bo wyobraziłam sobie moją babcię czytającą "Zmierch" i dopiero po chwili dotarło do mnie co przeczytałam. - Pani jest polką! - Wykrzyknęłam zdziwiona.
- Rzeczywiście. - Zaśmiała się staruszka.
- To znaczy, przepraszam trochę się zdziwiłam spotykając kogoś z Polski w Mediolanie. Ymmm to znaczy... - Zakłopotałam się. - Jenny Malik. - Powiedziałam wyciągając rękę.
- Martyna Rybarczyk. Teraz gdy się już znamy, może weszłabyś na zaplecze do mnie na herbatę, miło by było porozmawiać z kimś w ojczystym języku.
- Z przyjemnością. - Odparłam przechodząc za Martyną na zaplecze. Tam jeszce mocniej udzielał się zapach róż, a niedługo zrozumiałam dlaczego. Na parapecie, na stole na blacie kuchennym, wszędzie było pełno róż. Staruszka zauważyła że się przypatruje różom i powiedziała:
- Moje ulubione kwiaty.
- Ślicznie pachną.
- Prawda? Przypominają mi mój mały domek w Polsce. Twoje imię i nazwisko nie są zbytnio polskie co? - Zagadnęła.
- Nie do końca. - Uśmiechnęłam się i opowiedziałam Martynie moją historię. Gdy skończyłam podawała mi właśnie kubek z parującą herbatą.
- Tyle przygód jak na tak młody wiek. - Uśmiechnęła się.
- A pani co tutaj robi, jeśli można spytać?
- Przyjechałam za córką, która się tutaj przeprowadziła i założyła rodzinę. Nie chciałam zostawać sama w Polsce więc spakowałam się i wyjechałam.
- To musiało być poświęcenie.
- Było... - Staruszka zapatrzyła się przez okno. Dopiłam herbatę i zaczęłam wstawać.
- Będę musiała się już zbierać, mój brat pewnie już wrócił i nie chcę aby się martwił.
- Oczywiście, oczywiście rozumiem.
- Bardzo dziękuję za herbatę i rozmowę.
- Poczekaj, a twój zeszyt.
- A tak, ile płacę?
- Nic, jest dla ciebie, ale obiecaj że jutro też mnie odwiedzisz.
- Obiecuję. - Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku hotelu.
Cholera, ile mozna czekac na te rozdzialy?! :D ja tu CODZIENNIE wchodze i sprawdzam czy jest next! A rozdzial jak zwykle super <3
OdpowiedzUsuń